Ja, jako jedyny nieszczęśliwy, samotny...
Czuję z każdą chwilą Ją coraz bardziej, jest coraz częściej w mojej głowie...
Chociaż wiem, że nie powinienem, to ciągle o niej myślę, ale czemu?
Bo nadaje mojemu życiu kolor,
Jej słodki uśmiech pozwala mi się cieszyć,
Moją zgubą, Jej oczy hipnotyzują,
Dla niej chcę się zmienić,
Chcę by mnie zauważyła, poznała, dała szansę,
Której ja bym nie zmarnował,
Szansę bycia obok, czucia bicia Jej serca,
Oddychania tym samym powietrzem.
Marzenie ściętej głowy,
Którą zresztą jestem.
Ja, jako jedyny nieszczęśliwy, samotny...
JEDYNY...
Pośród tych, którzy cieszą się życiem,
Których marzenia się spełniają,
Których życie ma sens, a codzienność nie jest koszmarem,
Ale radością, tych, którzy jeszcze potrafią marzyć,
Potrafią cieszyć się,
Ale zawsze jest tak,
Że gdy inni się śmieją,
Ja umieram w środku...
I kiedy już rozpocząłem, próbowałem, nic się nie stało. Życie miało inny plan. Miałem cierpieć ale nie chciałem, nie znowu...
Po tym wszystkim, to nie koniec, to początek, zacząłem wierzyć, może będzie dobrze, może dam sobie radę, znajdę ją, choćby na końcu świata, że będziemy razem, że to się poukłada...
Ale rozstanie robi swoje, zostawia ranę, drzazga wbita w krtań. Nie masz siły się podnieść, nie po tym...
Wszystko lega w gruzach, życie się rujnuje, jednak się podnoszę, bo muszę, bo nie mam innego wyjścia...
Daję radę funkcjonować, jednak bez radości, nawet bez smutku, po prostu bez emocji...